sobota, 18 września 2010

Blumsztajn reaktywacja, czyli B = P

Właściwie nie nalezałoby się zajmować redaktorem Blumsztajnem z "Gazety Wyborczej", podobnie jak nie należy zajmować się posłem P. Poseł P., skazany na medialną banicję, obumarłby medialną śmiercią naturalną, gdyż jak rosnąca na moim parapecie rukola czy rzodkiewka potrzebuje wody, tak poseł P. potrzebuje zainteresowania. Z redaktorem B. jest inaczej. Redaktor B. jest zapraszany do studiów telewizyjnych, wygłasza mądre tyrady, gromi nieodpowiedzialnych, co bronią krzyza albo domagają się wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, a przede wszystkim ma stałą mozliwość pisania mądrych artykułów do największej gazety w kraju, którą wszyscy cytują. Dopóki więc wszyscy cytują, to niestety trzeba zajmować się redaktorem B.

Redaktor B. wygłosił na łamach GW wykład o tym, dlaczego koniecznie trzeba podnieść wiek emerytalny. Otóz jego zdaniem to jedyna metoda, by uchronić się przed upamiętniaczami. Pisze redaktor B.:

Upamiętniacze rządzą miastami. Stolicą - powstańcy warszawscy, Krakowem - harcmistrz Jerzy Bukowski, 60-latek, który zjednoczył tam wszystkich kombatantów. I pewnie każde miasto kogoś takiego ma.
No dobrze, ale powstańcy mają już pod osiemdziesiątkę, Bukowski, choć pewnie lubi chodzić w krótkich spodniach, od urodzenia był jeszcze starszy, a tu nadchodzi nowe, groźniejsze pokolenie.
Rozglądam się wokół siebie. Coraz więcej moich przyjaciół z Marca '68, towarzyszy z KOR-u i działaczy "Solidarności" przechodzi na emeryturę. Piszą wspomnienia, nekrologi przyjaciół, występują w telewizji przy wszystkich możliwych rocznicach, organizują historyczne konferencje. Są groźniejsi niż starsze pokolenie i "obrońcy" krzyża: wykształceni, ustosunkowani, pożyją jeszcze długo.


Odnoszę wrazenie, ze redaktor B. w zyciu nie widział na oczy zadnego Powstańca, ale mniejsza o to. Nie od dziś jego koledzy z redakcji piszą o rzeczach, o których nie mają pojęcia. Redaktor B. bardzo by chciał, zeby Powstańców Warszawskich kostucha zabrała, bo on juz nie moze patrzeć na kolejne skwerki imienia AK. Najwyraźniej w ogóle zdaniem redaktora B. to skandal, że było jakieś Powstanie. No, po prostu potworność. Zwłaszcza, ze w innym swoim tekście redaktor B. oburzał się na rekonstruktorów - jakim prawem przebierają się za esesmanów i straszą dzieci? Bo, oczywiście, redaktor B. popiera upamiętnianie tylko wtedy, gdy jest to pompatyczne (proszę mi wybaczyć, nie mogę znaleźć lepszego określenia) uczczenie ofiar gett i obozów koncentracyjnych (pod warunkiem, że ofiary były pochodzenia żydowskiego - o Cyganach, na przykład, redaktor B. nie wspomina). Ale nie daj Boze, zeby czczić kogoś innego. Jak wiadomo, ofiarami wojny byli wyłącznie Żydzi. I właśnie dlatego Polacy to naród nieucywilizowany, nieodpowiedzialny, i, o zgrozo, ciemny, bo się modli i czczi nie tych, co trzeba.

Jak długo redaktor B. będzie tokował w mediach, tak długo będzie sączył mi w ucho, że ze mnie jest niecywilizowany orangutan z głębokiej puszczy, a nie Cygan, Żyd i Polak w dodatku. Bo posła P. mozna na banicję skazać, ale redaktora B. się nie da.

piątek, 17 września 2010

Nadzieja

Godzina 17. Wchodzę do punktu ksero i zaczynam drukować ulotki. Kserokopiarka wypluwa kolejne arkusze, a pani za kontuarem bierze jedną kopię do ręki i woła:
- O! To w sprawie Zakajewa! Widzę, ze pani ma nożyczki, niech pani chwilę poczeka, przyniosę gilotynę, potniemy razem... a mogę jedną?
Na ulotkach były adresy e-mail Prokuratury Okręgowej, Prokuratury Generalnej i Ministerstwa Sprawiedliwości.

Godzina 18. Stoimy z Rybitzkym i znajomymi z Twittera pod wystawą "Solidarny Wrocław". Jeden z przewodników wyszedł na fajkę, bierze ulotkę i mówi: - Co za sk...yny. Pewnie, ze podam dalej, rozdam następnej grupie. Daj trochę tych ulotek...

Godzina 19, Świdnicka, tradycyjne miejsce pikiet, demonstracji i zadym we Wrocławiu. Starsza pani: - Pani da parę. Rozdam sąsiadom, przeciez nie zyjemy w Rosji, do cholery!

Godzina 20, Rynek. - A co, Zakajew siedzi? Ch... z nim, niech siedzi. Kolega tegoż osobnika: - No co ty, k...a, ruskie go ścigają, a kłamią w zywe oczy! Pani da, podam sąsiadce.

Godzina 22, Rynek. Telefon od znajomej: - Puścili go! Podaję wiadomość przyjaciołom, zaczynamy bić brawo. Ktoś obok: - Puścili...? - Tak! - Wspaniale!


Tak rodzi się nadzieja.

Akcja "Wolny Czeczen, Wolna Czeczenia": dziś, g. 18, Wrocław

Akcja "Wolny Czeczen, Wolna Czeczenia": dziś, g. 18, Wrocław

Dziś o godzinie 18.00 pod wystawą nt. 'Solidarności" obok Poczty Głównej Komitet 39.09 rozpoczyna akcję ulotkową związaną ze sprawą zatrzymania Ahmeda Zakajewa. Będziemy apelować o wysyłanie do prokuratury i władz listów rządających natychmiastowego zaprzestania represji wobec czeczeńskiego polityka. Najpierw rozdamy ulotki na Placu Społecznym, a następnie udamy się przez miasto na ulicę Świdnicką.
Zapraszam wszystkich przejętych losem Czeczenii i Czeczeńców do udziału w akcji.

Zapraszam również na facebookową stronę poparcia dla Zakajewa:
http://www.facebook.com/UwolnicZakajewa

http://rybitzky.salon24.pl/230264,akcja-wolny-czeczen-wolna-czeczenia-dzis-g-18-wroclaw

środa, 15 września 2010

Friko

Kiedyś w Kabarecie Olgi Lipińskiej była taka scenka z dwoma klaunami
- Dlaczego jesteś smutny, Friko?
- Bo nie jestem wesoły, Auguście.
- A dlaczego nie jesteś wesoły, Friko?
- Bo mam marzenia, Auguście.
- A jakie ty masz marzenia, Friko?
- Żyć w pięknym i dobrze rządzonym kraju, Auguście.

A przeciez mamy Pana Prezydenta, który na Jasną Górę "leciał śmigłowcem z daleka i patrzył z góry na budzące polską dumę nowe autostrady", mamy ministra spraw zagranicznych, który byłemu prezydentowi chciał uratować życie, ale ten w swym maniackim uporze go nie posłuchał, mamy ministra z Rosji, który nas uczy dobrego rządzenia i w zamian życzy sobie łamania prawa europejskiego, mamy Komendę Główną, która w akcie dobrej woli spełnia życzenie ministra z Rosji, mamy podwyzkę podatku na ksiązki, mamy podwyzkę cen chleba,mamy pomysły na ukrócenie obywatelskich protestów wszędzie i zawsze, mamy w ogóle piękny i dobrze rządzony kraj. No raj, po prostu. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze pieśni masowych śpiewanych na lotnisku, gdy przyleci prezydent Rosji, na przykład:
Ani góry wysokie
Ani morza głębokie
Nie wstrzymają pochodu przyjaźni
Przez walczące krainy
Idą chłopcy, dziewczyny
Idą silni, promienni, odwazni
Stań razem z nami
Dotrzymaj kroku
Splata nam ręce braterska więź
Wygramy walkę
O nowy pokój
Wrogom wolności wzniesiona pięść

Do kompletu podręcznego zestawu szczęścia nalezy dodać takze minitransparenty z napisami WZMOZONA KONTROLA GWARANTEM ŁADU SPOŁECZNEGO oraz MIĘSO JEST SZKODLIWE.
Do szkól obligatoryjnie nalezy wprowadzić naukę języka rosyjskiego, by na oficjalnych uroczystościach mała dziewczynka z kwiatami mogła powitać oficjela zwrotem "Wasze błagarodnije", a nie, broń Boze, jakimś kaczystowskim "Proszę pana". Kolejnym krokiem powinno być zdjęcie korony orzełkowi i przemiana nazwy Rzeczpospolita Polska na Prywiślański Kraj, w ramach gestu wobec naszego bratniego sąsiada.

I tylko Friko jakiś smutny.

czwartek, 2 września 2010

Olśnienie

Zbliżają się zdjęcia plenerowe do filmu "80 milionów". Za parę dni o świcie będę pewnie sterczeć we Wrocławiu z setkami statystów na planie robiąc tłum wkurzonych na władzę ludzi. Przy tej okazji ponownie przeczytałam ksiązeczkę W.Kota "PRL - czas nonsensu". Jako ze rocznikowo nijak PRL-u nie pamiętam (poza facetem pod Peweksem mamroczącym "Dolary, dolary") chciałam przejrzeć zdjęcia z lat '80 i podpatrzeć stroje i fryzury - ot, zboczenie fascynatki historii mody. Zamiast podpatrzeć usiłowałam po raz kolejny zrozumieć, o co właściwie chodziło w tym systemie. Nadal nie rozumiem. Co prawda wszyscy mi tłumaczą, że socjalizmu zrozumieć się nie da, ale cóz - próbować mozna, nie? Nie pomaga przywoływanie fimu "The Soviet Story" Edvina Snoresa i tłumaczenie włoskiej bodaj socjolozki, że nazizm był oparty na fałszywej biologii, a komunizm na fałszywej socjologii, co i tak wychodzi na to samo. Ktoś, kto wymyślił socjalizm, był albo szaleńcem, albo cynicznym sadystą.

A jednak w jednej kwestii przyszło olśnienie. Jestem świezo po tygodniowym pobycie w lesie, a więc przez tydzień byłam odcięta od świata. Co za spokój! Ledwo jednak wychynęłam z lasu do cywilizacji, ogarnęło mnie zmęczenie. Nie lasem i namiotem w strugach deszczu, nie. Zmęczenie rzeczywistością w Polsce.

Wracam bowiem do domu, a tu te same mordy w telewizorze, co tydzień wcześniej. Te same frazesy. Te same łgarstwa. To samo wycieranie sobie gęby Zmarłymi. Te same konferencje prasowe, z których wynika, że nic nie wiadomo. Ta sama świadomość, że sąsiadka wyda 2 pensje na podręczniki dla dziecka. Ta sama świadomość, że nie kupię juz w przyszłym roku ksiązek, bo mi podwyzszą VAT. Ta sama świadomość, ze ulubione rogaliki z makiem zaraz będą po złotówce, a nie po 70 groszy. Tylko posła P. mniej - to jedyny plus.

Olśnienie dotyczyło tego, dlaczego ci ludzie w 1982 roku na placu Grunwaldzkim wywalili do Odry radiowóz wraz z milicjantami. Ze zmęczenia. Mozliwe, zem idiotka, ale ktoś, kto nie moze znać tamtych realiów, nie moze tak od razu pojąć, jak to wyglądało. Mogę zrozumieć, dlaczego za okupacji dziewczyny trefiły włosy w wymyślne fryzury, ale, do diabła, wojna była, i coś trzeba robić z wyglądem, jak świat światem i kobiety kobietami! A przeciez 1 mydło raz na 2 miesiące w czasach pokoju to absurd. Brak sznurka do snopowiązałki to też absurd. Nie mówiąc już o braku papieru toaletowego, skoro ponoć powszechnie zbierano makulaturę.

A teraz? Ponoć wszystko jest w porządku. Wspólpraca z sąsiadem wkroczyła w najlepszą fazę. Budżet ma się dobrze. Rząd pracuje jak najlepiej. Legend nikt nie może atakować, bo to oszczerstwa li tylko, ze legenda współpracowała z SB. A szef opozycyjnej partii zwariował, więc gadaniami jego popleczników o strasznej sytuacji nie nalezy się przejmować.

A więc maszerujmy ramię w ramię, by zyło się lepiej.