Załóżmy, że GW i Biedroniowi rzeczywiście chodzi o tolerancję. To po co ta parada pod hasłem "Nie lękajcie się" akurat? Większość ludzi się wkurzy. Nie śledziłam, ale mi doniesiono, że na paradzie pojawiła się tęczowa flaga z kotwicą powstańczą, przez co wkurzyli się akowcy, którzy w swojej większości są ludźmi tolerancyjnymi (przynajmniej ci akowcy, których znam osobiście).
Same postulaty w zasadzie nie budzą mojego osobistego sprzeciwu, bo np. prawo do informacji lekarskiej powinno być oczywiste. Prawo do opieki nad dziećmi zmarłego partnera też nie jest zupełnie głupie, bo pamiętajmy, że jeśli, przykładowo, matka zwiała od chlejącego i bijącego męża z dziećmi i zamieszkała z "ciocią", i np. zginęła w wypadku parę lat później, to sąd ma psi obowiązek rozważyć, czy dzieciom nie będzie lepiej u "cioci", którą znają i lubią, niż u wyrodnego tatusia lub u babci, której w życiu nie widziały na oczy. Ale czy do tego potrzebne są osobne przepisy? Nie znam się, nie jestem prawnikiem, ale ponoć to wszystko w prawie już jest, więc postulaty są spełnione.
Więc o co chodzi? O to, by spokojny gej nie łażący na parady dostał po ryju na osiedlu od idioty ogolonego na łyso?
Czy może o to, by nam wmówić, ze jesteśmy ciemnym zaściankiem? Jeśli tak, to może jednak nie kosztem zdrowia i życia gejów i lesbijek.
Tekst przeklejony z dyskusji na blogpressie
niedziela, 18 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz