piątek, 16 lipca 2010

Tylko po co, panie Biedroń?

Będzie wesoło. ONR jak zwykle się zetrze z paradą. Nie wiem, kto był takim durniem w stołecznym Ratuszu, że obie demonstracje się spotkają na swoich trasach, ale na głupotę urzędników nie ma lekarstwa.
Za to jest mały promyczek. Otóż – uwaga! Uwaga! – Gazeta Wyborcza opublikowała wywiad z parą gejów z Warszawy, którzy wprost mówią to, co po cichu mówi większość polskich homoseksualistów – że parada jest bez sensu i że nie mają zamiaru na nią pójść. Homoseksualiści – zwłaszcza ze średniego pokolenia pamiętający komunę – nie chadzają na parady także z przyczyn czysto politycznych. No bo co tam robią ludzie z SLD? Nie każdy chce maszerować razem z byłymi członkami PZPR i domagać się adopcji dzieci, tym bardziej, że większość z nich wcale tego nie chce. Postulaty? Równe traktowanie heteroseksualnych konkubinatów i związków homoseksualnych. Ani jedno, ani drugie nie jest małżeństwem, ale konkubinat ma pewne przywileje w prawie, np. wspólną odpowiedzialność finansową przy braniu kredytów, konkubenci mogą się też odwiedzać w szpitalu. Z gejami i lesbijkami bywa różnie, ale to chyba raczej kwestia kulturowa.

To, co jest rzeczywistym problemem w Europie dla homośrodowisk, to dyskryminacja homoseksualistów choćby w Rosji czy na Białorusi, ale nie tylko: na Youtube można sobie obejrzeć jak wygląda parada w Belgradzie. Mam znajomego Białorusina geja, który nie miał wyjścia. Musiał uciekać, aby ratować życie. Opowieści gejów z Moskwy jeżą włos na głowie – tortury to pikuś.

Gdyby Europride była tak naprawdę po prostu imprezą techno jak w Berlinie czy Amsterdamie (niech każdy z uczestników kupi w mieście jedno piwo!) problemu by nie było. Muzyka techno i dance jest powiązana z kulturą queer, ale na Love Parade jest przecież pełno heteroseksualistów.

Polskie organizacje homoseksualne niczego pozytywnego nie osiągną, zapraszając działaczy komunistycznych i reklamując paradę hasłem „Nie lękajcie się”. Wręcz przeciwnie – parada jest swego rodzaju prowokacją, bo chyba tylko o wkurzenie działaczy katolickich i narodowych chodzi. Chcą wojny – proszę bardzo, już jest.

Szkoda tylko, że na działaniach Roberta Biedronia cierpią zwykli ludzie, którzy nie afiszują się tym z kim śpią, nie paradują w lateksowych majtach, ale po takiej paradzie mogą na osiedlu dostać w zęby od podpitego osobnika we flejersie i czaszką wygoloną na łyso.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz