wtorek, 14 grudnia 2010

Ludzie honoru i zapomniani sąsiedzi



"Człowiek honoru" niedawno był gościem "Punktu widzenia" na antenie TVP. Pan Redaktor, prowadzący rozmowę, wykazywał głębokie zrozumienie dla generała. Poza kilkoma osobistymi pytaniami właściwie nie zadawał żadnych niewygodnych pytań. Nie reagował na stwierdzenia, ze "groziła interwencja". Pozwolił generałowi mówić, co chciał. Nie zapytał o ofiary. Drugi generał w wywiadzie dla jednego z portali oświadczył ze liczba ofiar stanu wojennego jest "wzięta z sufitu".

Historia Dariusza Bogdana, opisywana tutaj, jest jedną z wielu. Słyszałam historię kobiety, która drukowała dla SW ulotki i którą w końcu aresztowano... razem ze świnką morską. W 1988 roku zarekwirowano jej samochód. Dostała go z powrotem dopiero w 1993, kompletnie zdezelowany, wraz z rachunkiem... Inny działacz dostał na Łąkowej we Wrocławiu taki łomot, że odkleiła mu się siatkówka; pewna dziewczyna, dziś mieszkająca w USA, jeździ na wózku, bo milicjanci przytrzaskiwali jej głowę drzwiami suki.

Czy ktoś tym ludziom powiedział dziękuję? Czy ktoś im zadośćuczynił? Nie; "ludzie honoru są gośćmi waznych mediów i pozwala im się opowiadać, ze są niewinni, pozwala im się z pełnym szacunkiem dla siwych głów potępiać demonstracje na Ikara. Do tych "ludzi honoru" dołącza chór waznych panów publicystów i redaktorów. "Ludzi honoru" nazywa się "powaznymi ekspertami", zaprasza się ich z pompą na wazne zebrania. "Człowieka honoru" broni ten sam pan redaktor, ktory był ofiarą antysemickiej nagonki w 1968 roku, w której uczestniczył "człowiek honoru". Dwóch znanych redaktorów swego czasu posadziło koło siebie mnóstwo "ludzi honoru" i urządziło "sąd" nad pułkownikiem Kuklińskim - w prime time poleciał cały WRON orzekający: "Winny!".

Ofiary "ludzi honoru" żyją daleko od nas, zapomniani. Nie chcą nawet naszej uwagi. Nie chcą poklasku, orderów, przemówień i akademii ku czczi. Nie po to biegali po ulicach z cegłami w ręku i biało-czerwonymi sztandarami.

Czego jednak chcą?

Tego samego, o co walczyli wtedy. Normalnego kraju, sprawiedliwego, gdzie się nie wywraca do góry nogami historii. Jak bardzo muszą być upokorzeni, gdy "ludzie honoru" wygłaszają mowy w telewizji!

Tym bezimiennym ludziom, którzy mieszkają koło nas, tym zapomnianym sąsiadom, warto po prostu, po ludzku, podziękować. Choćby przynosząc pierniki na Święta, wysyłając kartkę z życzeniami.

Niech poczują, że mimo wszystko ktoś o nich pamięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz