Czasem się zastanawiam, co jest istotą fanatyzmu. Fanatyków spotykam niestety zbyt często. Raz to jest osobnik, który wrzeszczy "Precz z kaczyzmem!" i wylewa z siebie strumień obelg, innym razem jest to osobnik, który wrzeszczy "Zakaz pedałowania!" i też wylewa z siebie strumień obelg, a jeszcze innym razem taki osobnik wrzeszczy "Maryja zawsze dziewica!" i wali po głowie parasolem tudzież laską każdego, kto niekoniecznie słucha na okrągło audycje pewnej stacji radiowej.
Biję się w pierś. Osobiście jestem fanatykiem szczurów. Tych wspaniałych, kochanych futrzaków, które wzbudzają jakże często niechęć czy wręcz obrzydzenie, bo "są brzydkie". No cóż, ja jestem dziwadłem.
Jednak nigdy nie odebrałam anonimowego telefonu z wyzwiskami, że jestem kaczystką, szczurofilem czy czymkolwiek innym. Raz się zdarzył pewien przemiły pan z Mińska, który mi oświadczył, ze jestem "kretynką i że nie wjadę więcej na Białoruś". Aż do teraz, bo parę dni temu usłyszałam, że jestem, przepraszam, "kochanką pederastów i rzygowiną Wyborczej". Jestem jedną z ostatnich osób, które mogą kochać Wyborczą, zważywszy na jakże uroczy tekst pani redaktor Kublik na mój temat. Ale żeby od razu "rzygowina"?
Czuję się zaszczycona. Poważnie.
niedziela, 10 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz