Spółka Presspublica, wydawca „Rzeczpospolitej”, musi udostępnić prywatne adresy dziennikarzy, których czytelnik zamierza pozwać do sądu o naruszenie dóbr osobistych.
Ten ostateczny werdykt Naczelnego Sądu Administracyjnego ma znaczenie dla wszystkich mediów. NSA powołał się bowiem na art. 29 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych, który zezwala na udostępnienie danych osobowych innym osobom i podmiotom, jeżeli w sposób wiarygodny uzasadnią potrzebę ich posiadania.
Dla mediów jest to przepis szczególnie niebezpieczny. Jeżeli bowiem wniosek o udostępnienie danych osobowych może złożyć dowolny podmiot, a wystarczy do tego już sama zapowiedź wystąpienia z powództwem cywilnym, dziennikarzom, których adresy przestaną być tajemnicą, mogą grozić różne realne niebezpieczeństwa.
„W wieloletniej działalności niejednokrotnie zdarzało się, że redakcja »Rz« musiała zapewniać dziennikarzom, autorom konkretnych publikacji, osobistą ochronę, a nawet czasowo umożliwiać im mieszkanie pod zmienionym adresem. Takie niebezpieczeństwa istniały, i będą istnieć, ze względu na specyfikę tej profesji i nieobliczalne reakcje krytykowanych przez media osób” – pisał na naszych łamach adw. Jacek Kondracki.
Krzysztof W. potrzebował adresów autorów artykułu opublikowanego w sierpniu 2007 r. na łamach „Rz”, ponieważ chciał ich pozwać do sądu o naruszenie dóbr osobistych. Złożony już pozew sąd mu odesłał, wzywając do uzupełnienia m.in. o ostatnie miejsca zamieszkania. Gdy Presspublica odmówiła ich udostępnienia, powołując się na prawo prasowe, ochronę prywatności i możliwość tzw. doręczenia zastępczego w miejscu pracy, generalny inspektor ochrony danych osobowych wydał decyzję nakazującą spółce udostępnienie adresów zamieszkania autorów artykułu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę spółki, a wczoraj NSA oddalił skargę kasacyjną. – Odbiorcy mediów nie mogą być pozbawieni ochrony swoich interesów – podkreślił. Nieudostępnienie danych osobowych nie może zamykać drogi do sądu.
Może więc, dla pogodzenia interesów, pożądana byłaby taka zmiana procedury cywilnej, żeby umożliwiała wskazywanie adresu redakcji jako miejsca doręczenia pozwu. A dopiero jeżeli okaże się to niemożliwe, trzeba by sięgać, i to wyjątkowo, do prywatnych adresów dziennikarzy.
[źródło]
I co Wy na to?
Zdaje się, że po tym wyroku spadniemy z 37. miejsca pod względem wolności słowa jeszcze niżej. Tylko na jakie? Bo już jesteśmy za Ghaną i Namibią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz