Wyobraźmy sobie, że do wybrzeży państwa Pikczu-Pikczu płynie kilka statków z pomocą humanitarną, w tym Amerykanie i Niemcy. Pikczu-Pikczu jest niewielkim państwem, które pozostaje pod okupacją państwa Hula-Hula, daleko bogatszego i silniejszego, które do tego korzysta z pomocy Chin. Armia Hula-Hula ostrzeliwuje tenże konwój, zabija kilkunastu działaczy organizacji broniących praw człowieka, w tym obywateli państw NATO.
Co wówczas zrobiliby Amerykanie, Niemcy i inni członkowie sojuszu? Hm?
Tymczasem taka sytuacja miała miejsce w realnym świecie. Pikczu-Pikczu to Palestyna. Hula-Hula - Izrael. Członkami załóg byli Grecy, Turcy, Irlandczycy i Polacy.
Z pełną odpowiedzialnością trzeba to głośno powiedzieć: Izrael dokonuje na Palestyńczykach zbrodni za to, że ci chcą mieszkać we własnych domach, na własnej, rodzinnej ziemi. Zachód patrzy na to z identyczną obojętnością, jak w przypadku Holocaustu na Kaukazie - nie nasza sprawa...! co tam jakieś muzułmańskie bydło!
Obojętność jest współudziałem w zbrodni. Mam gdzieś tłumaczenia izraelskich parlamentarzystów, z których jeden kiedyś powiedział, że Żydzi mają prawo mordować muzułmanów, bo Żydzi przeszli Holocaust. Mam gdzieś lobby finansowe w USA. Mam gdzieś, że za chwilę się dowiem, że jestem antysemitą (ja, Żyd po matce!).
Nie mam za to gdzieś dzieci umierających na checkpointach dlatego, że izraelskiemu żołnierzowi zachciało się nie przepuścić rodzącej Palestynki do szpitala.
poniedziałek, 31 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz